Już sam tytuł jest obietnicą powrotu. Powrotu nie tyle do techniki czy warsztatu, ile do czegoś znacznie głębszego – do tej części mnie, która mówi i śpiewa, zanim nauczy się słów. Do ciała, które pamięta i do serca, które potrzebuje wyrazu.
Gdy otworzyłam tę książkę, poczułam, jakby ktoś zdjął ze mnie ciężar, który od lat noszę, a którego nawet nie zawsze jestem świadoma. Ciężar tłumionych słów, połkniętych zdań, zaciśniętego gardła. Autorzy piszą:
„Głos jest ciałem w ruchu. Nie można go oddzielić od oddechu, od mięśni, od emocji. Każdy dźwięk jest śladem tego, kim jesteś w tej chwili”.
Czytając to, miałam wrażenie, że ktoś opisał dokładnie to, co czuję, gdy pracuję ze swoim głosem – że mój dźwięk nie jest tylko moim głosem, ale moją historią, moim ciałem, moją pamięcią.
W swojej pracy z głosem – czy to w ćwiczeniach, czy w chwilach odważania się, by mówić głośniej, czy też podczas wewnętrznych praktyk – zawsze wracam do pytania: czy naprawdę mówię swoim głosem, czy tylko powtarzam cudze? „Niezbędnik mojego głosu” nie daje prostych odpowiedzi, ale delikatnie pokazuje drogę: zatrzymaj się, wsłuchaj, połóż dłoń na klatce piersiowej i poczuj, jak ciało staje się instrumentem.
Jeden z fragmentów szczególnie we mnie zapadł:
„Masz prawo, aby odpocząć od tego, co czujesz”.
To zdanie jest jak dotknięcie dłonią do miejsca, które zawsze bolało – bo ile razy starałam się nieść emocje aż po granice wytrzymałości, zamiast dać sobie chwilę ciszy, chwilę bez presji, chwilę oddechu? Ten cytat przypomniał mi, że głos – podobnie jak serce – potrzebuje nie tylko ekspresji, ale też odpoczynku.
„Niezbędnik mojego głosu” to nie podręcznik, a raczej intymny przewodnik. Prowadzi powoli, krok po kroku, jak przyjaciółka, która szepcze: „masz prawo do swojego głosu, masz prawo do swojej prawdy”. Nie czułam się pouczana – czułam się zapraszana. Każde ćwiczenie jest jak gest czułości, a każde zdanie przypomina, że głos to nie narzędzie, ale część mojego życia, mojego rytmu, mojego „ja”.
Czytając, wracały do mnie obrazy z mojej własnej praktyki – te momenty, kiedy odważyłam się wypowiedzieć coś drżącym głosem, a ludzie dookoła nagle też odważyli się być prawdziwi. Albo kiedy poczułam, że głos nie wychodzi z gardła, ale z brzucha, z kości, z miejsca, które pamięta więcej niż ja sama.
Autorzy piszą: „Podróż ku sobie trwa całe życie. Nadaje mu sens”. I w tych słowach kryje się cała istota tej książki. Bo głos nie jest czymś, co raz na zawsze odkrywamy. To droga, na której ciągle uczę się słyszeć siebie na nowo – czasem w ciszy, czasem w śpiewie, czasem w szeptach, które niosą większą prawdę niż najgłośniejsze słowa.
W książce urzekła mnie także wizualna strona. To wydanie jest jak talizman – piękne, subtelne, dopracowane. Kartki pachną czymś więcej niż farbą drukarską – pachną intencją. A do tego notatnik, który jest częścią zestawu – zaproszenie, by nie tylko czytać, ale i tworzyć. To nie jest książka, którą stawia się na półce. To książka, która chce być wzięta do dłoni, zabrana do ciszy, opisana własnymi słowami.
Dla mnie „Niezbędnik mojego głosu” jest nie tyle książką, co doświadczeniem. Delikatnym, a jednocześnie mocnym. Intymnym, a jednak uniwersalnym. Pomaga mi przyjąć to, co zawsze było we mnie, ale nie zawsze miałam odwagę tym być.
Wracam z tej lektury nie tyle bogatsza, co bardziej pełna. Z wdzięcznością – dla swojego ciała, dla swojego głosu i dla tej książki, która przypomina, że głos to nie tylko dźwięk. To droga powrotu do siebie.
Na koniec chcę wyrazić moją głęboką wdzięczność.
Dziękuję Pani Annie ze Ścieżek Mocy – bez Jej uważności i czułego towarzyszenia ta książka nie trafiłaby w moje ręce. Dziękuję także Autorom “Niezbędnika mojego głosu” za zaufanie i za to, że podzielili się światem, w którym głos staje się drogą powrotu do siebie.