Ewa Woydyłło po raz kolejny udowadnia, że potrafi pisać o psychologii w sposób, który dotyka – nie tylko intelektualnie, ale i emocjonalnie. „Dobra pamięć, zła pamięć” to książka o przeszłości, która nie mija – o wspomnieniach, które potrafią kształtować nasze życie długo po tym, gdy wydaje nam się, że już dawno o nich zapomnieliśmy. To opowieść o tym, jak żyć z pamięcią, która bywa błogosławieństwem, ale i ciężarem. Jak pogodzić się z tym, że to, co boli, nie zniknie, lecz może zostać przemienione w coś, co daje sens.
Woydyłło nie ucieka od trudnych tematów – pisze o żalu, winie, zranieniach, o doświadczeniach, które nie dają spokoju mimo upływu lat. Ale robi to z niezwykłą łagodnością, bez moralizowania, bez surowości. Jej ton jest bardziej rozmową niż wykładem – ciepłą, dojrzałą rozmową z czytelnikiem, który szuka zrozumienia. „Nie da się wymazać przeszłości” – pisze – „ale można nauczyć się z nią żyć tak, by nie bolała.” W tych prostych słowach zawiera się klucz całej książki.
Autorka prowadzi nas przez zawiłości pamięci emocjonalnej, pokazując, że pamięć to nie tylko zbiór obrazów z przeszłości, ale także zapis w ciele, w emocjach, w reakcjach, które pojawiają się dziś – często bez naszej świadomości. Trauma, wstyd, żal – wszystko to, co nie zostało wypowiedziane, powraca w subtelnych formach: w napięciu mięśni, w bezsenności, w unikaniu, w poczuciu winy, którego źródła nie umiemy wskazać. Pamięć, mówi Woydyłło, nie jest naszym wrogiem – jest nauczycielką, która przypomina o tym, co domaga się uzdrowienia.
Jednym z najważniejszych tematów, które podejmuje autorka, jest przebaczenie – nie to naiwne, pobożne czy wymuszone, lecz dojrzałe, prawdziwe przebaczenie, które zaczyna się w środku. „Nie przebaczamy dla innych, ale dla siebie – by wreszcie przestać nieść ich ciężar” – pisze Woydyłło. I dodaje, że przebaczenie nie jest zapomnieniem. Przebaczyć nie znaczy zmazać, ale przestać pozwalać, by pamięć rządziła naszym życiem. To gest wolności, a nie kapitulacji.
Woydyłło pisze językiem, który ma w sobie coś z terapii, a jednocześnie z poezji codzienności. To książka, którą można czytać w dowolnym momencie życia – po stracie, po rozstaniu, po trudnym dzieciństwie – i zawsze odnaleźć w niej coś, co rezonuje. Autorka przypomina, że pamięć może być dobra, kiedy staje się nauczycielką, a nie katem. Że nie chodzi o to, by zapomnieć, lecz by przestać się bać tego, co pamiętamy.
Czytając tę książkę, miałam wrażenie, że autorka nie tyle uczy, ile towarzyszy. Nie stawia się ponad czytelnikiem, lecz obok niego – jak ktoś, kto również zna ból, stratę, rozczarowanie, ale nauczył się z nimi żyć. Woydyłło potrafi pisać o rzeczach trudnych z czułością, która nie osładza, ale koi. To lektura, która daje poczucie, że z każdej przeszłości można uczynić przestrzeń wzrostu – że to, co bolało, może stać się częścią mądrości, a nie wyrokiem.
„Dobra pamięć, zła pamięć” to książka o dojrzewaniu emocjonalnym, o wolności, która przychodzi nie wtedy, gdy zapominamy, lecz gdy zaczynamy pamiętać inaczej. To książka, która uczy mądrze nosić swoją historię. Bo, jak pisze Woydyłło: „Życie nie jest po to, żeby zapominać. Jest po to, żeby pamiętać mądrze.”