Recenzja książki Babette Rothschild „Wsparcie dla wspierających. Jak zapobiegać zmęczeniu współczuciem i traumie zastępczej” (WUJ, 2024)
Czasem książka nie pojawia się w naszym życiu przypadkiem. Trafia na moment, w którym jej treść zaczyna rezonować głębiej, niż się tego spodziewaliśmy.
Tak właśnie było z książką „Wsparcie dla wspierających” Babette Rothschild. Czytałam ją w chwilach, kiedy towarzyszenie innym było dla mnie czymś naturalnym — i jednocześnie zaczęło zostawiać we mnie ślady. Nie dramatyczne. Raczej subtelne: zmęczenie, znużenie, niechęć do kolejnych rozmów. Wewnętrzne „za dużo”.
To właśnie o tym pisze Rothschild — o zmęczeniu współczuciem, które nie jest żadną winą ani słabością. Jest informacją.
I być może również zaproszeniem: byśmy jako osoby pomagające nie stali się kolejną generacją wypalonych profesjonalistów.
O czym naprawdę jest ta książka?
To nie poradnik o „self-care”. To rzetelna, osadzona w neurobiologii i doświadczeniu klinicznym analiza tego, co dzieje się z naszym układem nerwowym, gdy jesteśmy stale zanurzeni w emocjach innych ludzi.
Rothschild pokazuje, że to nie empatia jest problemem — ale brak granic między tym, co czujemy „dla”, a tym, co zaczynamy czuć „zamiast”.
Zaskakuje również to, jak mocno książka odcina się od romantyzowania pomagania. Rothschild mówi jasno:
„Pomaganie nie musi boleć, aby było skuteczne”.
To zdanie można potraktować jako jedno z najważniejszych przesłań książki i jednocześnie punkt wyjścia do bardziej krytycznego spojrzenia.

Ale… nie znajdziemy wszystkiego.
Krytycznie: czego mi zabrakło?
- Zbyt silne uproszczenia
Choć autorka pisze jasno, miejscami przyjmuje zbyt kategoryczny ton, np. odradzając empatię jako narzędzie pracy. Cytat:
„Empatia nie jest potrzebna do skutecznego pomagania”.
To prowokujące, ale wymagałoby pogłębienia. W wielu podejściach terapeutycznych empatia (szczególnie poznawcza) stanowi fundament relacji.
- Ograniczona perspektywa kulturowa
Rothschild pisze z pozycji zachodniego terapeuty w warunkach prywatnego gabinetu. Mało miejsca poświęca uwarunkowaniom systemowym, które często są realną przyczyną wypalenia — jak przepracowanie, presja instytucji czy brak dostępu do superwizji.
Brak głębszej pracy z emocjami - Choć książka skupia się na ciele i układzie nerwowym, momentami brakuje refleksji nad wstydem, idealizacją zawodu, potrzebą kontroli — emocjami, które często stoją za chronicznym pomaganiem.

Dla kogo jest ta książka?
Dla osób, które:
- pracują z emocjami innych (terapeuci, pedagodzy, opiekunowie, medycy),
- czują się coraz częściej „na krawędzi”, ale nie potrafią tego nazwać,
- zauważają, że ich ciała reagują silniej niż umysł,
- boją się, że jeśli nie będą „całym sobą” w kontakcie, to zawiodą.
Podsumowując — pozycja obowiązkowa?
Dla wielu — zdecydowanie tak.
To książka, która nie idealizuje pomagania.
Jest prosta w formie, mocna w przekazie, miejscami kontrowersyjna — i właśnie dlatego warto ją przeczytać. Nawet jeśli nie ze wszystkim się zgodzicie.
Bo być może największą oznaką profesjonalizmu nie jest to, jak bardzo współczujemy — ale to, jak dobrze umiemy o siebie zadbać, nie przestając być w relacji.
Dziękuję Wydawnictwu WUJ za możliwość przeczytania i zrecenzowania tej publikacji w ramach inicjatywy recenzenckiej naszego Koła. To nie tylko zaszczyt, ale i zasób, którym chcę się z Wami podzielić.
Na koniec mam też dobrą wiadomość:
Na hasło „PAUZA” wszyscy czytelnicy i członkowie naszej społeczności otrzymują 10% zniżki na wszystkie książki Wydawnictwa WUJ.
To nasz wspólny ukłon w stronę tych, którzy chcą czytać głębiej i żyć uważniej.