Rozszczelnione światy, rozszczelnione ciała. Recenzja książek: Złodziejka Matek i Skry na mrok

okładki książek Złodziejka matek i Skry na mrok, obok napis ślady pauzy

To nie jest książka, którą się po prostu „przeczyta”. To książka, która zapuszcza korzenie w ciele — gdzieś między macicą a gardłem, między tęsknotą a gniewem. Magdalena Genow wchodzi w najciemniejsze zaułki kobiecego doświadczenia i rozświetla je językiem tak poetyckim, że aż bolesnym.

Jej narracja przypomina moment zawieszenia między snem a jawą — tak jak bohaterka, która w dzieciństwie dysocjuje, wyruszając w skafandrze astronautki poza granice swojego ciała. Ten obraz doskonale oddaje, jak wiele osób uczy się przetrwania: odlatując. „Rozszczepiałam się na galaktyki” — pisze — i chyba każda osoba, która w dzieciństwie próbowała wytrzymać nie do zniesienia, odnajdzie w tym swoje echo.

W tych fragmentach, gdzie pojawia się połóg, gdzie ciało kobiety jeszcze nie domknęło się po porodzie, Genow pokazuje, jak traumatyczne doświadczenia mogą wstrząsać nami jeszcze długo po tym, gdy „wszystko powinno być już dobrze”. To drżenie płyt tektonicznych jest metaforą czegoś większego — matkowatości, kobiecości, naszego miejsca na świecie.

Najbardziej dotknęło mnie właśnie to — bo pokazuje, jak trudno pogodzić się z brakiem przeprosin, brakiem domknięcia, a jednocześnie jak wyzwalające może być spojrzenie na miłość poza ziemskimi kategoriami.

„Złodziejka Matek” to książka, która rozszczelnia. Rozszczelnia w ciele, w głowie, w sercu. I nie daje łatwego ukojenia, ale daje coś znacznie cenniejszego: poczucie, że nie jesteśmy w tym wszystkim same.

“Skry na mrok” Doireann Ni Ghriofa

To maleńka książka, ale czytając ją, miałam poczucie, że wchodzę do przestrzeni dużo większej niż jej fizyczne granice. To zbiór poezji, który działa trochę jak szept – nie narzuca się, ale zostaje w środku na długo.

Wiersze są subtelne, pełne obrazów, które na pierwszy rzut oka wydają się codzienne – kuchnie, piżamy, nocne wędrówki, rozmowy z wodą – a jednak za każdym z nich kryje się coś głębszego. Autorka bawi się cieniem i światłem, życiem i śmiercią, intymnością i utratą. Czuć w nich echo dawnej Irlandii, jej języka i mitologii, ale też uniwersalne tęsknoty: za przemianą, ucieczką, ciszą.

Najbardziej poruszyły mnie momenty, w których słowa stają się jakby granicą między światami – jak w „Ucieczce”, gdzie bohaterowie opuszczają stare życie, idąc w noc, w wodę, w nieznane. To książka o byciu w ruchu, o przekraczaniu, o tym, co zostaje, kiedy nic już nie jest takie samo.

Jeśli lubisz poezję, która nie daje się do końca rozgryźć, ale w zamian daje przestrzeń na własne emocje i skojarzenia, ta książeczka jest jak zaproszenie do bardzo cichej, ale głębokiej rozmowy.


Obie autorki — choć tak różne w formie — spotykają się w jednym punkcie: w rozszczelnieniu. W tym miejscu, w którym to, co zepchnięte, zaczyna wyciekać — czy to poprzez ciało, czy poprzez słowo. Lektura tych książek nie daje ukojenia, ale daje coś cenniejszego: poczucie, że nasze indywidualne doświadczenia są częścią większej, wspólnej opowieści.

To dwie książki, które się nawzajem dopełniają. Po „Złodziejce Matek” zostaje drżenie, po „Skrach na mrok” — cisza. I w tej ciszy można usłyszeć siebie trochę wyraźniej. Dziękuję Biuru Literackiemu za obie te książki — za możliwość zanurzenia się w poezji i prozie, które rozszczelniają serca i otwierają nowe przestrzenie w ciele.

Udostępnij

Dane kontaktowe

Numer telefonu

000 000 000

Adres e-mail

kontakt@instytut.pl

Lokalizacja

ul. Stanisława Zbrowskiego 61, 26-610 Radom

Godziny otwarcia

Pon. - pt.: 8:00 - 16:00