Nosiciele nowego mitu. O książce Jerome’a Bernsteina „Życie na Pograniczu”

okładka recenzowanej książki, obok napis "ślady pauzy"

„Życie na Pograniczu” Jerome’a Bernsteina to książka, która nie daje się zaszufladkować – ani w klasyczne ramy psychoterapii, ani w literaturę popularnonaukową, ani w duchowe poradniki. Jest raczej jak przejście – liminalna przestrzeń, w której spotykają się różne światy: psychologia analityczna, doświadczenie transracyjne, trauma i uzdrawiająca moc kontaktu z naturą oraz tradycjami rdzennych ludów.

Bernstein wprowadza pojęcie „Borderland consciousness” – świadomości pogranicza, opisując ją jako szczególny stan psychiczny, w którym jednostka doświadcza rzeczywistości wykraczającej poza racjonalny porządek, a jednocześnie absolutnie realnej. Jak pisze: 

„Transracjonalne doświadczenia są prawdziwe – nie są »tak jakby«, nie są złudzeniem, ale stanowią autentyczną część ludzkiej egzystencji”.

Radykalne wyzwanie dla psychoterapii

Już we wstępie autor podważa fundamenty tradycyjnej psychoterapii: 

„Samą swoją praktyką psychoterapia w tradycyjnej formie może stać się niebezpieczna – uporczywe trzymanie się racjonalnych założeń może uniemożliwić proces uzdrowienia”

Bernstein pokazuje na przykładzie swoich pacjentów, że etykietowanie doświadczeń transracjonalnych jako patologii prowadzi do pogłębienia cierpienia, a nie do jego rozwiązania.

Jego znana pacjentka Hannah – artystka, ofiara przemocy seksualnej, a jednocześnie osoba nadzwyczaj wrażliwa – mówiła mu w gabinecie: „To nie jest projekcja… to są krowy!”. Dopiero gdy terapeuta przestał interpretować jej emocje wyłącznie w kluczu traumatycznych wspomnień, a zaczął słuchać tak, jak słucha navajoński uzdrowiciel, mógł zrozumieć, że Hannah doświadczała cierpienia zwierząt i Ziemi równie realnie, jak własnego bólu.

Bernstein nie romantyzuje tego typu zjawisk – zauważa, że życie „na pograniczu” jest często ciężarem, który prowadzi do dezorientacji, poczucia obcości czy dolegliwości psychosomatycznych. Ale odwaga w ich uznaniu jest aktem uzdrawiającym.

Krytyka zachodniego ego

W części teoretycznej książki autor rysuje szeroką panoramę historii zachodniej świadomości. Odwołuje się do Księgi Rodzaju, wskazując, że to właśnie biblijne wezwanie, by człowiek „panował nad światem”, zapoczątkowało proces odcięcia od natury i rozwój ego, które dziś grozi nadmierną inflacją i ekologiczną katastrofą.

Pisze: „Zachodnie ego, przekonane o własnej omnipotencji, stało się tak wyspecjalizowane, że grozi samounicestwieniem gatunku. Borderland jest psychiczną odpowiedzią ewolucji – próbą powrotu do utraconych korzeni”.

To mocne oskarżenie, ale też propozycja: świadomość pogranicza ma być nie kaprysem jednostek, lecz ruchem ewolucyjnym, który ratuje nas przed dalszym rozpadem.

Integracja Navajo i psychologii głębi

Unikatowym wkładem Bernsteina jest próba łączenia tradycji rdzennych – szczególnie Navajo – z praktyką kliniczną. W Navajo religia, zdrowie i natura stanowią jedno. Choroba to odłączenie od źródła, a leczenie to ponowne wplecenie człowieka w sieć relacji z Kosmosem.

Bernstein, ucząc się od uzdrowicieli, wprowadza do praktyki psychoterapeutycznej elementy, które zwykle byłyby uznane za „nieprofesjonalne”: świadkowanie, rytuał, symbol, sny, synchroniczność, pracę z ciałem. Jak pisze: „To, co w medycynie zachodniej zostaje wyparte jako irracjonalne, w tradycjach plemiennych jest fundamentem zdrowia”.

Dlaczego ta książka jest ważna dziś

Bernstein pokazuje, że świadomość pogranicza to nie tylko osobiste doświadczenie jednostek – to proces kolektywny, w którym ujawnia się archetypiczny ruch. Jego opisy można czytać jak mapę dla całej kultury: jesteśmy w momencie przejścia, rytuale inicjacji, w którym stare struktury rozpadają się, a nowe dopiero się rodzą.

Świat współczesny coraz wyraźniej odsłania swoje pęknięcia – kryzys klimatyczny, samotność, polaryzację społeczną, poczucie duchowej pustki. To moment graniczny, w którym – jak pisał Jung – archetyp Cienia i archetyp Ziemi zaczynają mówić donośniej. To, co wyparte, wraca z jeszcze większą siłą. „Życie na Pograniczu” daje język i perspektywę, by zrozumieć, że w tym chaosie kryje się sens: proces transformacji, którego nie da się zatrzymać.

Ludzie o wrażliwości pogranicza stają się w tym kontekście symbolicznymi „prorokami” – nie w znaczeniu religijnym, lecz psychologicznym. Oni pierwsi przejmują na siebie symptomy tego, co dopiero rozleje się szerzej: ich lęki, wizje, sny, nadmiar emocji są nie tylko „ich” – są wyrazem napięć zbiorowej psychiki. To sprawia, że ich życie bywa trudne, ale też obdarzone szczególnym znaczeniem.

Bernstein opisuje ich jako „nosicieli nowego mitu” – ludzi, którzy przez własne cierpienie przygotowują grunt pod inną świadomość. W tym sensie ich praca przypomina rolę szamanów w kulturach pierwotnych: ci, którzy dotykają granicy, otwierają drogę dla całej wspólnoty.

Dlatego książka jest ważna dziś – bo przypomina nam, że to, co najbardziej kruche, intymne i nadwrażliwe w człowieku, może być właśnie kluczem do przetrwania. Że nie logika i racjonalny dyskurs uratują nas w epoce kryzysu, lecz umiejętność słuchania – Ziemi, snów, symboli, głosów „z pogranicza”.

I tu właśnie ujawnia się znaczenie Instytutu Raven. To wydawnictwo, które nie boi się publikować tekstów kontrowersyjnych, „z innego porządku”, nieprzystających do chłodnej, akademickiej poprawności. Raven daje im miejsce, a nam – czytelnikom i praktykom – narzędzie, by nie tylko zrozumieć, ale i odczuć wagę tego, co dzieje się na styku psychiki, natury i kultury.

Refleksja osobista

Dla mnie lektura tej książki była jak spotkanie z własną wrażliwością – tym kawałkiem mnie, który tak długo uczyłam się oswajać, a czasem wręcz ukrywać. Ile razy w mojej pracy z ludźmi – szczególnie z kobietami – pojawiało się to dobrze znane uczucie: „za dużo czuję, za mocno reaguję”. Ile razy chciałam ściszyć tę część siebie, by łatwiej było wpasować się w struktury, w oczekiwania, w racjonalne ramy.

A jednak właśnie to „za dużo” jest tym, co pozwala mi naprawdę słuchać. To nadmiar emocji, czułości, czasem też bólu, otwiera mnie na to, co ukryte w drugim człowieku. To „za dużo” staje się anteną, która odbiera subtelne sygnały – drżenie głosu, zawahanie w spojrzeniu, ciszę, która mówi więcej niż tysiąc słów.

Czytając Bernsteina, poczułam ulgę. On nie tylko legitymizuje tę wrażliwość, ale nadaje jej rangę daru. Pisze o niej jako o ewolucyjnej odpowiedzi, jako o czymś, co może ratować świat, a nie czymś, co trzeba tłumić.

W pracy z kobietami niejednokrotnie widzę, jak głęboko ich własna moc jest związana z tym, co irracjonalne, nieoczywiste, intymne. To przestrzeń parna, pełna napięcia i nagości psychicznej – tam, gdzie rozum się kończy, a zaczyna bezbronna prawda. W tej przestrzeni spotykam je nie jako „ekspertka” czy „psycholożka” – bo nią jeszcze nie jestem – lecz jako świadek i towarzyszka. Ktoś, kto sam dotyka tego samego miejsca w sobie i dlatego potrafi rozpoznać je w drugiej osobie.

Bernstein przypomina mi, że nie muszę wybierać między racjonalnością a intuicją, między psychologią a duchowością. Mogę pozwolić, by moje ciało, moje sny, moja kobieca wyobraźnia były równoprawnymi przewodnikami obok wiedzy i analizy. Mogę ufać, że analityczne i parne, duchowe i cielesne, dzikie i ustrukturyzowane – wszystkie te jakości nie wykluczają się, lecz uzupełniają.

„Życie na Pograniczu” jest więc dla mnie czymś więcej niż książką. To lustro, w którym widzę swoje własne doświadczenia – momenty, gdy nie dało się już mówić językiem logiki, bo zbyt gęsto było od emocji i symboli. To potwierdzenie, że właśnie tam, w tej granicznej przestrzeni, rodzi się nowe.

Podsumowanie

„Życie na Pograniczu” to nie jest łatwa lektura – wymaga uważności, gotowości do konfrontacji z własnymi ograniczeniami i otwartości na perspektywę, którą nasze zachodnie ego nazywa „nieracjonalną”. Ale to właśnie dlatego jest tak cenna.

To książka, która łączy kliniczną praktykę z duchowym wymiarem, psychologię głębi z ekologią duszy. I właśnie dlatego pasuje do misji Instytutu Raven: otwierania przestrzeni na głębokie, transformujące myślenie, które nie boi się łączyć różnych światów.

Udostępnij

Dane kontaktowe

Numer telefonu

000 000 000

Adres e-mail

kontakt@instytut.pl

Lokalizacja

ul. Stanisława Zbrowskiego 61, 26-610 Radom

Godziny otwarcia

Pon. - pt.: 8:00 - 16:00